Pogranicze, które znaliśmy przed wybuchem epidemii koronawirusa, przestało istnieć. Spoglądamy na rządowy plan stopniowego luzowania epidemiologicznych restrykcji. Dla wielu okazał się mglisty, a dla ludzi pogranicza prawie żaden. Tkwimy w zawieszeniu. Niestety nie widać aby plan wychodzenia poparty był wnioskami epidemiologów. Inaczej niż po zachodniej stronie Odry… I przede wszystkim - to co wskazywałem miesiąc temu, to nadal jest aktualne - nie ma określonych warunków, co musi się stać, aby mosty na Odrze znowu były w pełni otwarte. Nie widać określenia norm epidemiologicznych i standardów sanitarnych warunkujących ożywienie pogranicza. Od dwóch miesięcy na pograniczu są biznesy bez przychodu, ale z kosztami. A jak nie ma planów władz, to trzeba brać sprawy we własne ręce. Nie jest to jednak plan na szarą strefę, ale skorzystanie z możliwości internetu i rzeki, czyli nawiązanie do tradycji i tworzenie społeczeństwa informatycznego.
Targowisko zamieńmy na targ wodny
Gdy byłem na południu Wietnamu, spotkałem się z targiem wodnym. Polega on na tym, że handel odbywa się wprost z łodzi, do której przypływają zainteresowani klienci. Odbywa się tam sprzedaż detaliczna jak i hurtowa. Targ wodny na Odrze to powrót do średniowiecznych tradycji. Wtedy Cedynia czy Wriezen były targami rybnymi, a łodzie pełniły swoistą rolę! My obecnie mamy inne towary, a klientów za Odrą. Potrzebne byłyby łodzie. Może to być bezzałogowy prom, coś na podobieństwo tego, który łączył dwa Osinowy jeszcze przed wybudowaniem mostu.
Właściciele targowisk mogliby zakupić pływające platformy do przewozu towaru. Niech nie będą to tylko papierosy… Po drugiej stronie muszą być kurierzy, ale i bezpośrednio obsługujący detalistów. Nie musimy krzyczeć przez rzekę, ale możemy porozumiewać się na zasadzie wideokonferencji. Musimy zaprezentować towary w internecie. Tak, towary z rynku muszą znaleźć się z cenami w sieci! Dużo zachodu, ale jest szansa na sprzedaż. Gdy trzeba, pomożemy ze stroną i jej funkcjonowaniem.
Musimy stworzyć nowe możliwości. Oczywiście wszystko to przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa ze względu na koronawirusa. Być może trzeba będzie mierzyć temperaturę przed przystąpieniem do pracy we wspólnej przestrzeni i odsyłać osoby potencjalnie zakażone. Trzeba ostrożnej postępować z osobami starszymi i mającymi choroby, które predysponują do zarażenia. Należy wprowadzić wymóg zapewnienia i stosowania środków dezynfekcyjnych dla pracowników i klientów po dwóch stronach Odry. Bezpieczeństwo zarówno kupców, jak i klientów, jest najważniejsze!
Szansa dla kosmetyczek i fryzjerów
Niemal wszyscy właściciele, jak i pracownicy zatrudnieni w salonach fryzjerskich, kosmetycznych, masażu straciło możliwość zarabiania. Niestety tarcza antykryzysowa - ani jedynka, ani dwójka same w sobie nie rozwiązują praktycznie tych problemów. Mówi się o istnieniu "podziemia kosmetyczno-fryzjerskiego”. Ale w Chojnie, Cedyni, Krajniku czy Osinowie jest tylu usługodawców, że każdy niemal mógłby mieć osobistego fryzjera. Jesteśmy nastawieni na klientów z Niemiec, a tych nie ma. Nie ma przez koronawirusa, nie ma przez zamknięte granice, nie ma przez obostrzenia. Wicepremier Jadwiga Emilewicz przebąkuje, że salony fryzjerskie i restauracje mogłyby zostać otwarte w drugiej połowie maja. Ale znów nie wiemy, jakie warunki mają zaistnieć aby się to stało.
Praca w domach u klientów nie jest dobrym rozwiązaniem. Częściowym wyjściem z impasu mogłoby być kredytowanie fryzjerów, do których chodzimy. Zamawiam usługę, płacę i wchodzę w kolejkę. Dokonujemy przedpłaty i wiemy, że jesteśmy np. na 21 miejscu. My klienci mamy pewność, a fryzjerzy gotówkę. To samo może dotyczyć klientów z Niemiec. I tu potrzebny jest internet oraz możliwość dokonywania przelewów. I tu na średniowieczny wzór gildia kosmetyczno–fryzjerska by się przydała, która stworzy stronę na tego typu transakcje. Mogą to być też witryny zbudowane indywidulanie. Jakby co, służymy pomocą. Fryzjerki i kosmetyczki telefony swoich klientek mają. Ale potrzebny jest internet, konto i możliwość dokonywania przedpłat.
Trudno sobie wyobrazić pogranicze, a zwłaszcza targowiska bez kultury jedzenia w pomieszczeniu czy w tzw. ogródku. Trzeba postarać się dodatkowe środki bezpieczeństwa: wystarczające odstępy między stołami, maski/przyłbice dla personelu, kontrole temperatury. I tu można zaproponować vouchery przez internet.
Bądźmy kreatywnymi optymistami
Ogólnie Europa to duży rynek i należy przypuszczać, że na tle innych szybko wyjdziemy z kryzysu. Dodatkowo po tej stronie Odry złoty będzie słabszy od euro i konkurencyjność powinniśmy choćby w związku z tym zachować. Nie bankrutujmy zatem, podejmijmy działania. Gospodarka jeszcze ruszy. Najpierw jednak koronawirusa trzeba pokonać. W międzyczasie pracujmy tyle ile się da i na ile pozwalają warunki.
Wydaje się błędem myślenie, że w okresie pokryzysowym możliwe jest przywrócenie status quo na pograniczu sprzed 15 marca 2020 r. Nie pozwolą na to zachodzące zmiany. Spójrzmy na ten czas epidemii tak, że przynosi on nie tylko wyzwania, ale i szanse rozwojowe, które trzeba wykorzystać. Tylko odpowiednie działanie najlepiej przygotowane przeniesie nas do świata post-koronawirusowego.
akor
Towarzystwo Miłośników Ziemi Cedyńskiej
Ostatni nasz felieton z czasów epidemii tu:
Napisz komentarz
Komentarze