Wiemy już, że u nas w kraju wirus pojawił się później niż w wielu innych państwach. To dało nam czas na lepsze przygotowanie się do epidemii i stanowcze działania na jej początkowym etapie. Wczesne zastosowanie środków zapewne pomogło spowolnić tempo rozprzestrzeniania się zakażenia. I tu należy się ukłon w stronę władz. Ale jeszcze nie osiągnęliśmy szczytu zachorowań w kraju. Na razie w powiecie mamy 24 potwierdzonych chorych. Na Ziemi Cedyńskiej jest dobrze, ale jak zaczniemy luzować ograniczenia, wzrośnie ryzyko zarażenia.
Gdzie te trumny? Traf peryferium
Ponad miesiąc temu pisałem, że przykłady z południa Europy pokazują, iż możemy mieć nawet kłopoty z grzebaniem zmarłych. Gdyby przyjąć śmiertelność na poziomie kilkunastu procent, jak liczone jest w Wielkiej Brytanii, to po uderzeniu koronawirusa w samej Cedyni mielibyśmy już 200 zgonów. W Chojnie odpowiednio tysiąc. A do tego na wsiach też około tyle. Dlaczego uniknęliśmy, przynajmniej na razie, scenariusza z Włoch, Hiszpanii czy Anglii? Przecież jako ludzie pogranicza mieliśmy intensywne kontakty z naszymi sąsiadami zza Odry. A w Berlinie, skąd wielu przyjeżdżało na nasze targowiska (wiadomo to po rejestracjach samochodów), też nie jest dobrze.
To dobitnie pokazuje, że mieszkamy na peryferiach. Nie podróżowaliśmy gremialnie do Chin, Włoch czy Hiszpanii. I za Kochanowskim możemy powtarzać: wsi spokojna... Po prostu sielanka… Drugi wniosek, że ci co z Berlina przyjeżdżali do nas na targowisko, to też nie klasa średnia, która często jeździ na wakacje i przywozi „niespodzianki”. Po kryzysie i w Niemczech będzie więcej biednych ludzi. To oni przyjadą na targowisko, aby zrobić tanie zakupy. Będziemy sobie jeszcze bardziej potrzebni. Kolejna sprawa to nasza spuścizna PRL. Wtedy zaczęto szczepić na gruźlicę i pierwsze badania wskazują, że taka populacja jest po prostu odporniejsza na koronawirusa. Ale to powoduje, że też bardziej zdatni jesteśmy na chorowanie bezobjawowe!
Mieliśmy szczęście, nie roztrwońmy tego!
Żyjmy w erze koronawirusa. Czy zapłacimy polityczną cenę?
Uczymy się żyć z pandemią, czyli inaczej, często bez pracy, z nowymi zajęciami i obowiązkami. Pogranicze koronawirus szczególnie dotknął. Wywrócił nasz dotychczasowy świat. Niektórzy z pracy już nie dostali czwartej tygodniówki. I długo nie dostaną. Ze sklepów wychodzimy z coraz mniejszą ilością zakupów.
Od czwartku musimy w miejscach publicznych zasłaniać usta i nos. W erze koronawirusa mamy teraz okres maseczkowy. Niestety niektórzy w związku z tym poczuli się śmielej, a maseczki to głównie efekt psychologiczny.
Zdaniem ministra Szumowskiego tradycyjne wybory z pójściem do urny najwcześniej mogą się odbyć za dwa lata. To dlaczego wybory uzupełniające w Cedyni – decyzją wojewody - planuje się za tydzień? Nas zagrożenia nie dotyczą? Jeśli sami o sobie nie zadbamy, to nikt tego nie zrobi. Warto jeszcze raz przemyśleć sprawę wycofania się któregoś z kandydatów…
Od poniedziałku będziemy mieli stopniowe zdejmowanie obostrzeń. Ale co ono nam da? To, że możemy wyjść do lasu? To raczej wycofanie się z niektórych bzdurnych przepisów. Od zwiększenia limitów osób w sklepach i kościołach nie przybędzie nam pieniędzy w portfelach.
Jaka przyszłość gospodarcza naszego pogranicza?
Skoro przedstawiłem opis tego co zaszło, następnie wyjaśniałem dlaczego tak się stało, to teraz czas na przewidywanie przyszłości w regionie, czyli prognozowanie. To zawsze potrzebne, bo tylko mając jako taką wizję, można planować.
Ale jak tu przewidzieć coś, co zmienia się i ma różny przebieg w różnych regionach? Na razie nie stosujemy u nas w kraju zasad, które dały dobre rezultaty w pewnych krajach. Robimy za mało testów. Nie wzmacniamy odpowiednio służby zdrowia. Nie wytworzyliśmy jeszcze niezawodnego systemu reakcji na pojawienie się chorych czy podejrzanych na covid-2019.
Premier przedstawił plan odmrażania gospodarki. Nie ma tam rzeczy dla nas najistotniejszej - o otwieraniu granic. I nie chodzi tu o podanie daty. Wystarczyłoby, żeby było określone, co musi się stać, aby mosty na Odrze znowu były w pełni otwarte. Nie wiemy też kiedy mogą ruszyć usługi.
Skoro premier nie wie, to jak możemy wróżyć my na pograniczu? I tu nie ma dobrej prognozy. Na logikę będzie bezpiecznie wtedy, gdy… będzie szczepionka.
Jeśli nawet przywrócony zostanie ruch przygraniczny, to rynek będzie bardzo wolno odzyskiwał klientów. Szykujmy się zatem na długi marsz.
Czekam spokojnie na kontakt z wirusem
Odzyskałem wolność. Już od kilku tygodni nie boję się, ale mam za to obawę. Jeszcze na początku tego roku dwa razy w tygodniu pływałem na basenie, a raz w tygodniu morsowałem w jeziorze. Nalała mi się woda do ucha. Użyłem specjalnego olejku do czyszczenia, które w konsekwencji zapchało mi ucho i dostałem zapalenia. Potem bolało mnie gardło, wreszcie zacząłem kaszleć, bo miałem prawdopodobnie zapalenie oskrzeli. Postanowiłem nie brać antybiotyków, tylko powoli sam „wylizać” się z choroby i nabyć odporności. I wtedy przyszedł do nas koronawirus. Pojawił się strach. Byłem przekonany, że jak „złapię kontakt”, to nie przeżyję.
Teraz jestem w dobrej formie. Przyjąłem do wiadomości, że większość z nas prędzej czy później zetknie się z wirusem. Lepiej jednak aby później i żeby służba zdrowia w razie potrzeby mogła wspomóc. Pamiętajmy, że każda słabsza forma, choćby niewyspanie, osłabienie alkoholem, przeziębienie zbliża nas do przegranej walki z koronawirusem. Ze statystyk dostępnych wnioskować można, że większość osób, które umierają z powodu zakażenia koronawirusem to seniorzy i pacjenci cierpiący na tzw. choroby współistniejące. Szczególnie ci z nas, którzy mają choroby sercowo-naczyniowe, nadciśnienie tętnicze, cukrzycę, czy przewlekłą obturacyjną chorobę płuc albo chore nerki powinni szczególnie uważać.
Oby tylko doczekać szczepionki! Tylu ludzi pracuje, że za pewnik można przyjąć, że będzie.
akor
Towarzystwo Miłośników Ziemi Cedyńskiej
Ostatni nasz felieton z ery koronawirusa tu:
/artykul/2256,wielkanoc-to-czas-ladowania-akumulatorow-i-szykowania-sie-do-trudniejszych-czasow
Napisz komentarz
Komentarze