Znalazcą skarbu był detektorysta Ernest Buczkowski z Gorzowa Wielkopolskiego. Wspólnie z Pawłem Kezierskim przeszukiwali dawne zakole Rurzycy, mając pozwolenie od wojewódzkiego konserwatora zabytków. Kiedy detektoryści wydobyli dwie bransolety przerwali prace, ponieważ wiedzieli, że to skarb i to początek odkrycia. Skarby były zielone, bo tak wygląda patyna pokrywająca brąz (stop miedzi z cyną). Ludzie wykonywali przedmioty z tego stopu zanim jeszcze zaczęli posługiwać się żelazem. O swoim znalezisku detektoryści powiadomili konserwatora zabytków zaprzestając eksplorację.
Wykopaliska 2x2m
Na miejsce skierowano archeologów. Rozpoczęto prace wykopaliskowe. Wykop był niewielki, bo miał 2 na 2 metry. Za prace wzięli się znany archeolog dr Przemysław Kołosowski (prowadził wykopaliska w pobliskiej Rurce, a obecnie związany z Muzeum Templariuszy w Chwarszczanach) oraz Dariusz de Lorm (prowadził m.in. prace na cmentarzysku wojów w okolicy Kostrzyna nad Odrą). Oprócz bransolet z brązu znaleziono jeszcze trzy bogato zdobione naszyjniki. Dwa były w takim stanie, że niemal można je było założyć na szyję. A do tego trzy zawieszki i jeszcze jeden artefakt. Razem 9 precjozów. Zdobione bransolety a szczególnie naszyjniki to prawdopodobnie jedyne takie przedmioty wydobyte w tak dobrym stanie na terenie Polski. Po bransoletach w kształcie nerki datowano znalezisko na przełom późnej epoki brązu i wczesnej epoki żelaza.
Prawdziwy skarb
Znalezione przedmioty niezwykle cenne były w czasie ich ukrycia. Świadczą o bogactwie posiadających ich ludzi. Dziś są cenne, bo stanowią wartościowe źródło wiedzy. To był prawdopodobnie depozyt. Dlaczego akurat tam znaleziono skarb? Raczej to przypadek, ponieważ miejsce takiego depozytu nie rządzi się żadnymi regułami. Mógł to być dar składany w podzięce (tzw. dar wotywny). Przedmioty złożono w pojemniku (nie zachował się, ale układ przedmiotów świadczy, że były w nim) na podmokłym terenie w rozlewisku rzeki. To wstępne przypuszczenia, ponieważ dopiero minęło dwa miesiące od samego znalezienia skarbu. Jeśli znaleziono depozyt, to w pobliżu musiała być bogata osada. W naszym rejonie, zwłaszcza na Ziemi Cedyńskiej, sporo zachowało się miejsc ze śladami z okresu kultury łużyckiej (choćby grodzisko czy klasztor w samej Cedyni).
Interpretacja archeologa
Skarb pozwala snuć opowieści o dawnych obyczajach.
-Zabagnione i podmokłe brzegi rzek i jezior znajdujących się w pobliżu pradziejowych osad odgrywały niezwykle istotną rolę w wierzeniach i obrzędowości ówczesnych ludzi jako strefy składania darów siłom boskim. Z terenów polskich znanych jest wiele przykładów depozytów złożonych w omawianym czasie w miejscach mokrych, na torfowiskach, na terenach zalewowych, wzdłuż jezior i cieków wodnych. Najbliższy odległością jest ten odkryty w 2012 roku nad brzegiem jeziora w Trzcińsku-Zdroju, składający się z trzech bransolet nerkowatych i siekierki. Żadne jednak ze znalezisk zestawieniem przedmiotów nie nawiązuje do opisywanego – uważa dr Przemysław Kołosowski.
I tak detektorysta, prowadząc legalne badania (sic!) doprowadził do wykopalisk i ważnego odkrycia archeologicznego.
Sprawę opisywały m.in. Gazeta Lubuska, Odkrywca czy ostatnio interia.pl.
Napisz komentarz
Komentarze