Przyczyną dużej śmiertelności jest brak skutecznych metod profilaktycznych i możliwości badań skriningowych, a także brak specyficznych objawów, co powoduje, że w ok. 80 proc. przypadkach rak jajnika jest wykrywany w 3. i 4. stopniu zaawansowania.
– Dziś jednak leczymy go coraz skuteczniej, a gdy będziemy mieć lepsze narzędzia, leczenie stanie się jeszcze bardziej efektywne – ocenia prof. Anita Chudecka-Głaz, kierująca Kliniką Ginekologii Operacyjnej i Onkologii Ginekologicznej Dorosłych i Dziewcząt Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 2 PUM w Szczecinie.
W Polsce co roku jest ok. 150 tys. nowych zachorowań na nowotwory, ok. 95 tys. osób z tego powodu umiera, w tym ok. 45–46 tys. kobiet. Epidemia COVID-19 pogorszyła sytuację.
– Spowodowała spadek wykrywalności nowotworów. W pierwszych miesiącach epidemii nawet o 60-80 proc. zmniejszyła się liczba wizyt profilaktycznych, co przekłada się na późniejsze rozpoznanie. Leczenie w późniejszych stadiach jest mniej efektywne, a przy tym też bardziej kosztowne – mówi prof. Włodzimierz Sawicki, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologii Onkologicznej.
Mniejsza liczba wykrytych nowotworów nie oznacza, że zachorowało mniej osób. Szacunki sprzed epidemii COVID-19 prognozowały wzrost ogólnej liczby zachorowań na nowotwory nawet o 30 proc. do 2030 roku, m.in. z powodu procesu starzenia się społeczeństwa. Epidemia COVID-19 jeszcze tę sytuację pogorszyła. – Zwiększyły się czynniki ryzyka takie jak stres, izolacja, osłabienie kontaktów społecznych, mniejsza aktywność fizyczna: wszystko to może spowodować w najbliższych latach wzrost zachorowań na nowotwory, także ginekologiczne – dodaje dr Magdalena Władysiuk, wiceprezes firmy HTA Consulting. Gorsze wykrywanie nowotworów w czasie pandemii to problem nie tylko w Polsce. – Szacunki z USA pokazują, że opóźnienia w programach skriningowych spowodują wzrost śmiertelności z powodu nowotworów o ok. 1 proc., zaś konsekwencje lockdownu będą odczuwalne nawet przez 10 lat. Duża grupa osób umrze tylko z powodu opóźnień w postawieniu diagnozy. W Polsce mieliśmy już wcześniej opóźnienia diagnostyczne, programy skriningowe nie działały tak, jak powinny, a w okresie marzec–maj 2020 r. wykrywano o prawie 50 proc. mniej nowotworów w stosunku do 2019 r. Epidemia miała też wpływ na sposób leczenia: wykonywano mniej operacji chirurgicznych, gdyż wiele oddziałów było przeznaczonych dla chorych na COVID-19 – podkreśla prof. Jan Kotarski, kierownik I Katedry i Kliniki Ginekologii Onkologicznej i Ginekologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
Szansą na życie dla wielu kobiet jest poprawienie wczesnej diagnostyki,
jak również dostępu do skutecznych metod profilaktyki, diagnozowania
i leczenia. – W leczeniu nowotworów ginekologicznych, m.in. raka jajnika,
raka endometrium, raka szyjki macicy widać w ostatnich latach zmiany
na lepsze, można jednak jeszcze wiele zrobić, by zmniejszyć różnicę, jeśli chodzi
o odległe wyniki, jaka wciąż dzieli nas od większości krajów zachodnich – podkreśla prof. Sawicki.
Rak endometrium (trzonu macicy): nadzieja dla pacjentek źle rokujących
Rak trzonu macicy to najczęstszy nowotwór narządu rodnego kobiet w Polsce: szósty pod względem częstości zachorowań u kobiet nowotwór na świecie,
a czwarty w krajach wysoko rozwiniętych. – W Polsce notuje się ok. 6 tys. nowych zachorowań rocznie, co oznacza, że dziennie 16 kobiet dowiaduje się, że ma ten typ nowotworu – mówi prof. Włodzimierz Sawicki. Liczba zachorowań rośnie,
co jest związane z procesami demograficznymi, w tym starzeniem się populacji
i spadkiem dzietności.
Rak endometrium zwykle rozwija się u kobiet powyżej 45. roku życia, głównie po menopauzie. Rokowania są zazwyczaj dobre, ponieważ najczęściej choroba zostaje zdiagnozowana we wczesnych stadiach, gdyż pierwsze objawy są bardzo charakterystyczne: nieprawidłowe krwawienia z dróg rodnych. Skłania to kobietę do szybkiego zgłoszenia się do lekarza. – Niestety, u ok. 10–15 proc. pacjentek jest on wykrywany już w formie zaawansowanej. Te przypadki są trudne do leczenia: 5-letnie przeżycia nie przekraczają 19–20 proc. Wymaga to nowego podejścia do terapii – mówi prof. Paweł Blecharz, kierownik Kliniki Ginekologii Onkologicznej Narodowego Instytutu Onkologii w Krakowie.
Rak szyjki macicy: konieczna lepsza profilaktyka
Ok. 2,3 tys. kobiet w Polsce co roku zachorowuje na raka szyjki macicy, liczba zachorowań i zgonów co prawda spada, ale nie tak szybko, jak w wielu innych krajach. – Niemal w 100 proc. rak szyjki macicy jest spowodowany zakażeniem wirusem HPV – mówi prof. Andrzej Nowakowski, kierownik Poradni Profilaktyki Raka Szyjki Macicy w Narodowym Instytucie Onkologii-Państwowym Instytucie Badawczym. Zakażenia wirusem HPV są częste, dotykają nawet kilkudziesięciu procent kobiet rozpoczynających życie seksualne. – W większości przypadków układ odpornościowy sam radzi sobie z zakażeniami, jednak na milion zakażonych kobiet ok. 1,6 tys. zachoruje na raka szyjki macicy. Zależność przyczynowo-skutkowa między zakażeniem HPV a rakiem szyjki macicy jest nawet 50 razy większa niż między paleniem papierosów a rakiem płuca – zaznacza prof. Nowakowski.
HPV może powodować też inne nowotwory: m.in. odbytu, sromu, pochwy, prącia oraz nowotwory jamy ustnej. – W Polsce co roku jest rozpoznawanych
ok. 2,6 tys. przypadków nowotworów ginekologicznych spowodowanych HPV,
a ok. 1,5 tys. kobiet z ich powodu umiera – podkreśla prof. Nowakowski.
To jedyny nowotwór, w przypadku którego jest bardzo skuteczna profilaktyka
w postaci szczepień ochronnych. Pierwsza szczepionka przeciw HPV pojawiła się w 2006 roku, a już w 2007 Australia rozpoczęła szczepienia; obecnie niemal nie ma tam przypadków zaawansowanego raka szyjki macicy. – Powszechne szczepienia przeciw HPV są wdrażane w kilkudziesięciu krajach, niemal
we wszystkich w Europie: Polska jest tu wyjątkiem. Skuteczność szczepień
u dziewcząt w wieku 12–13 lat, przed rozpoczęciem inicjacji seksualnej, sięga blisko 100 proc. – dodaje prof. Nowakowski.
Wdrożenie szczepień przeciw HPV znalazło się w Narodowej Strategii Onkologicznej, zgodnie z którą program szczepień ochronnych powinien rozpocząć się w 2021 roku u dziewcząt, a od 2026 r. u chłopców.
Eksperci podkreślają, że istotne jest również stosowanie profilaktyki wtórnej, czyli wykonywanie badań cytologicznych lub badań molekularnych wykrywających zakażenie HPV. Problemem w Polsce jest niska zgłaszalność na badania przesiewowe: według danych na koniec 2020 r., odsetek pacjentek objętych skriningiem z populacji docelowej (ok. 10 mln kobiet) wyniósł 13,92 proc. To znacznie za mało. W Narodowej Strategii Onkologicznej zostało zapisane, że do końca 2022 r. zostaną wdrożone badania wykrywające zakażenia HPV, znacznie dokładniejsze niż cytologiczne. – Szacunki z USA pokazują,
że skuteczność cytologii to ok. 60–70 proc., w przypadku testów molekularnych skuteczność przekracza 96 proc. W niektórych krajach są one już
standardem. W Polsce toczą się na ten temat dyskusje, obecnie w Narodowym Instytucie Onkologii jest prowadzone badanie pilotażowe. Pierwsze wyniki na grupie ponad 2,5 tys. kobiet pokazały trzykrotną przewagę wykrywalności stanów przedrakowych przy zastosowaniu badań molekularnych – podkreśla
prof. Nowakowski.
Zmniejszenie liczby zachorowań i zgonów z powodu raka szyjki macicy jest możliwe dzięki upowszechnieniu szczepień HPV, które obecnie są realizowane tylko przez niektóre samorządy w Polsce, a także zwiększeniu odsetka
pacjentek objętych skriningiem, np. poprzez uzupełnienie cytologii o badania molekularne HPV.
Napisz komentarz
Komentarze